niedziela, 15 marca 2015

Od Yoshidy do Sabil

Chodziłam po terenach watahy. Niecałkowicie wiedziałam co mam ze sobą zrobić, gdyż wszystkimi sprawami, które poleciła mi wadera, zostały zrobione. Poza tym jeszcze to spotkanie, na którym byłam ja, Blood oraz Delila... Przywódcy, Undertakera, niestety nie było i powiem szczerze, że dość dawno go nie widziałam. Przed kilkoma dniami tylko ujrzałam go jak wychodził poza tereny watahy i potem już ślad po nim zaginął. Oczywiście, naszą Alfę, bardzo to zabolało, gdyż nawet nie powiedział, gdzie się wybiera. Współczułabym jej, ale ona nielubi jak ktoś się nad nią lituje, dlatego też nie jest mi jej żal... Choć poniekąd... Swoją drogą to ostatnio Sabil mi powiedziała, że mnie dziś odwiedzi. Tak więc, poszłam do swojej jaskini i tam na nią czekałam. Po pewnym czasie przyszła.
- Witaj Sabil. - przywitałam się z uśmiechem.
- Witaj Beto. - ukłoniła się lekko.
- Bez formalności, proszę.
- Oczywiście.
- Więc po co chciałaś mnie widzieć? - spytałam po chwili ciszy.
- Jest sprawa... - urwała, niepewnie rozglądając się po jaskini.
- Słucham?
- No więc...
- Sabil, proszę. Nie mam zbyt dużo czasu, bo zaraz muszę iść na kontrolę wokół watahy i sporządzić listę dzisiejszej zwierzyny łownej oraz zając sprawami szczeniaków.
- Właśnie o to chodzi. O to ostatnie.
- O szczeniaki?
- Tak, a konkretniej o Wolfiego.
- Co z nim? - spytałam zatroskanym głosem. - Jest chory?
- Nie, tylko...
- Hmm?
- Jest takie prawdopodobieństwo, ze... może być... - przerwała.
- Sabil, proszę. - powiedziałam z głębokim westchnięciem.
- Prawdopodobnie Wolfy to Twój syn.
No i w tym momencie mnie zatkało. Obejrzałam waderę sceptycznym spojrzeniem, po czym zaczęłam chichotać rozbawiona. Serio? Wolfy to mój syn?
- Sabil, nie zrozum mnie źle, ale to nie może być mój syn, gdy ja nawet swojego pierwszego miotu nie miałam. Co prawda, ruja może, ale rzadko, zacząć się u wadery nawet w 1 roku życia, co mi się zdarzyło, ale ja... nie mogłam mieć szczeniaków. Nie miałam nawet partnera.
- Jednak...
- Chyba, że... - urwałam jej. - Chyba, że to może być mój syn, bo dziwne jest to, że nie pamiętam pół roku swojego życie wstecz. To też wtedy przez 6 miesięcy błąkałam się bez celu i zapomniałam się sama w sobie.
- No widzisz. - odparła nagle z uśmiechem.
- Czyli mam syna i nic o tym nie wiem? - spytałam, spoglądając na Sabil.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz