wtorek, 3 marca 2015

Od Yoshidy do Delily

Chodziłam sobie spokojnie po watasze, w sumie nie robiąc nic szczególnego. Po prostu rozmyślałam do momentu, w którym, niespodziewanie, zjawiła się Alfa.
- Witaj Yoshida - powiedziała z tak dumną postawą, że aż zdumiała nie mogłam oderwać od niej wzroku.
Skąd tyle dostojności i powagi się w niej znajduje? Nie wiem, jednak cieszę się, że to ona jest moim przywódcą.
- Witaj moja niepokorna Alfo - ukłoniłam się, okazując respekt do wadery.
- Doceniam Twoją lojalność oraz szacunek jakim mnie darzysz, ale proszę Cię, bez żadnych formalności.
- Tak jest. A w czym mogę Ci pomóc?
- Robię obchód , sprawdzam i liczę wilki . Jeśli chcesz , możesz iść ze mną . Wilk , który może iść z Alfą ma wielki zaszczyt . A więc idziemy przez Lawendowy Las , Rzeka Myśli i klif Południa . Dalej muszę iść sama , na zakazane tereny . Ruszamy ? - każde słowo było co raz płynniejsze i dostojniejsze . Jak na Alfę jest bardzo miła do innych wilków .
Zaniemówiłam. Jej słowa przemawiały do mnie jak za machnięciem różdżki. Zaraz wróciłam do swoich zmysłów i uśmiechnęłam się do niej.
- Cała przyjemność po mojej stronie, droga Dalilo - znowu się ukłoniłam.
- Chodźmy - oznajmiła i ruszyła przodem.
Szłam obok niej, dotrzymując jej kroku.
- Chciałam Cię o coś zapytać. Nie masz nic przeciwko?
- Oczywiście, że nie. Słucham.
- Więc... wiem, że na pewno nie lubisz poruszać tego tematu, a zapewne wręcz nienawidzisz, ale czy... w twojej przeszłości stało się coś co zmieniło Cię na zawsze? - spytałam zerkając na nią kątem oka. - Jak chcesz możesz równie dobrze pominąć moje pytanie. Szanuję to, że nikt nielubi rozmawiać o swoich osobistych sprawach i nie będę, więc nalegać.
- Oczywiście - przytaknęłam po tym jak mi odpowiedziała na pytanie.
Na naszym horyzoncie pojawił się, jak mniemam, Lawendowy Las. Nagle Alfa zmieniła się w demona. Przestraszyłam się, w końcu niecodziennie się widuje takie rzeczy. Nie wiedziałam co robić, ale byłam opanowana i przekrzywiłam delikatnie głowę w bok, zmieszana.
- Nie odpowiem ci na to , bo to nie twoja sprawa - odpowiedziała nie czekając nawet na moje pytanie.
- No tak, w końcu czytasz w myślach - uśmiechnęłam się, zapominając o tak istotnym szczególe.
Szłam dalej byliśmy już w lawendowym lesie . Zerwałam parę kwiatów lawendy i zmieniłam je w kryształy . Dają znak , że ruszamy dalej .
- Więc to jest Lawendowy Las... - powiedziałam chicho, jakby tylko do siebie.
Alfa tylko przytaknęła, a ja zaczęłam się rozglądać dookoła. Było tu nawet ładne.
- Teraz udajmy się do Rzeki myśli ... - nadal utrzymywała dostojny ton głosu . Kiedy już prawie mielimy być przy rzece alfa zapytała :
- Skąd jesteś , jaka jest twoja historia itp.
-Hmm? - spojrzałam na Alfę kątem oka.
Stałam tak przez chwilę nie będąc pewną czy mnie pyta.
- Że niby ja? - dopytałam.
-Ja i tak przeczytam ci z myśli , ale lubię wilki , które nie są skryte .
- Nie chodzi o to, że nie chcę powiedzieć tylko o to, że... nikt mnie raczej nie pyta o moją przeszłość - powiedziałam cicho po czym znów spojrzałam na Alfę, pewnym siebie, spojrzeniem i postanowiłam jej opowiedzieć moją historię. - Pochodzę z krainy, która zwie się Słoneczna Enigma czy też, jak kto woli, Wieczysta Kotlina. Położna nad rzeką Oronis, nieopodal pastwisk Srebrnej Puszczy, na zachód stąd. Urodziłam się w watasze, która osiedliła się w tamtejszym miejscu, już kilkaset pokoleń wstecz. Wataha o czystej i pradawnej wilczej krwi, która jest jedną z najstarszych watah świata. Rodzina ta od pokoleń nosiła nazwę rodową nazwę Mizu, która utrzymała się, aż do dziś. Samo słowo "Mizu" zostało nadane przez pierwszego potomka, który dał początek kolejnym, "Wieczny Blask", który podkreślał czystość oraz szlachetność wilków z tego rodu. Późniejsze pokolenia były już coraz lepsze i silniejsze, a ich krew nigdy niebyła splamiona hańbą czy też krwią niewinnych. Nigdy niewszczynani bójek ani także nie brali udziału w walkach. Nie mścili się. Do starć dochodziło jedynie w samoobronie. Jak przegrywali to przyjmowali porażkę z honorem, jednocześnie dziękując swojemu oponentowi za niezwykłą walkę. Wilki słowa i obietnic. Niesamowici towarzysze oraz dusze towarzystwa. Cierpliwe, życzliwe i pomocne. Dumne, opanowane i oddane. Oraz niesamowicie inteligentne, wytrzymałe oraz silne. Tym cechował się nasz ród, lecz później... coś zaczęło się psuć. Urodziłam się jako jedyna, a zarazem najmłodsza z miotu tamtejszej pary Alfa. Niestety, miałam wady genetyczne, które nie pozwalały mi na normalne funkcjonowanie. Mając nawet 6 tygodni, nie potrafiłam stanąć, a co dopiero chodzić na własnych łapach. Mogę śmiało nawet powiedzieć, że byłam fizycznie niepełnosprawna, a w oczach innych - bezwartościowym śmieciem. Szydzili i gardzili mną. Zwłaszcza moje starsze rodzeństwo. Przy pierwszej lepszej okazji rzucali się na mnie pod pretekstem tego by działać instynktownie i zaczęła się bronić, a ja... najzwyczajniej w świecie nie potrafiłam. Nie potrafiłam się obronić, gdyż nie popierałam walk, a zwłaszcza przeciw własnemu rodzeństwu. Choć i tak bym się wtedy nie broniła, bo byłam słaba - i wciąż jestem. Raz próbowana mnie zabić, gdyby nie interwencja starszyzny. Cała wataha mną pomiatała i znęcała się nade mną. Może nie tyle co fizycznie, ale psychicznie. Mimo wszystko, ja wciąż potrafiłam się cieszyć dzień i żyć mimo wszystko. Ignorowałam ich obraźliwie komentarze oraz zadziorne szarpaniny. Starałam się nimi nie przejmować, co nawet dobrze mi wychodziło. Do momentu, gdy pewnego dnia oddano mnie pod opiekę szamana. I tam moje życie się zmieniło. Nabrałam siły i zaczęłam funkcjonować na własną łapę, ale długo to nie potrwało, gdyż tylko 1, 6 roku. U niego dowiedziałam się, że jestem następną reinkarnacją Bogini Słońca, Amaterasu, która odradza się w wilkach raz na przeszło 1000 lat. Co prawda, nie umiem jej jeszcze kontrolować, ale na pewno się tego nauczę. Nie wiem jeszcze jak, ale jakoś... W pełni kontrolowana forma Amaterasu, przy "Okiełznaniu Słońca, może przemienić się w Shiranui, zwaną także "Ostateczną Boginią", ale wracając do tematu. Po niewyjaśnionym zaginięciu szamana, wyruszyłam w świat. I tak zaczęła się moja tułaczka bez celu, aż spotkałam Ciebie i tą watahę. Od szama dostałam jeszcze amulet, która ma mi pomóc okiełznać moc Amaterasu, która we mnie drzemie i móc ją w stanie kontrolować. Ma mi też pomóc z odkryciem moich innych zdolności, ale głównie ma mi pomóc z uwierzeniem we mnie własną i niebraniu pod uwagę tego co inni o mnie myślą. Jednak wciąż jestem jedynie naiwną i niedoświadczoną waderą... Co ja mogę wiedzieć o życiu.
- Rozumiem , jednak muszę już iść sama . Dziękuje za towarzyszeniu mi .
- Cała przyjemność po mojej stronie - powiedziałam z uśmiechem. Byłam bardzo zaszczycona mogąc towarzyszyć Alfie w jej krótkiej wędrówce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz