Podróżowałem długo, samotnie, gubiąc się i odnajdując w nowych miejscach.Pustynie, lasy deszczowe,cemntarzyska. Lata minęły od śmierci mego syna jednak ciągle ścigał moje sny, nic dziwnego. Jego dusza nie opuści mnie nigdy.
Smutny jest mój los- nie mogę z nim porozmawiać, nie mogę go poczuć. Wiem tylko ze jego energia jest w mnie. I wiem , że to tylko jak odcisk łapy na piasku. Był tutaj, teraz to jedynie ślad.Pusty,smutny,pamiątka jak smugi po deszczu. Pamiątka która obdarzyła mnie mocami.
Jednak nie chciałem pozwolić sobie na śmierć z depresji. Mojego syna już nie ma a wraz z nim, zniknęła moja nadzieja na szczęście. Jednak uśmiechałem się. Wiedziałem że życie jest piękne.
Uśmiech zagościł wtedy kiedy wszedłem na piękne polana z bogatymi łąkami i lasami, pełne były tu zwierząt mniejszych i większych a dorodne jelenie, śpiewające ptaki i kwitnące rośliny na pewny czas odebrały mi smętne myśli.
Wziąłem głęboki wdech.
-Sami bogowie zazdroszczą swego dzieła,
A Wilki wdzięczne zębiska chwalą ku nieba,
Niegodny żem jestem... Będąc tu.. Hm...-
Mruknąłem do siebie. Tak, mam dar do rymów ale to prędzej taka wyuczona zachcianka niż dar wielki, nie chce powiew bawić się w poetę.
Zjechałem z pagórka z łąki, czując jak wysoka trawa łaskocze mnie po brzuchu a drobinki ziemi wchodzą mi pod pazury.Zatrzymałem się przed jeziorkiem, niechcący zostawiłem po sobie długie smugi zgniecionych kwiatów.Uśmiechnąłem się lekko na ten mój wyczyn i podszedłem kilka kroków do małego, skromnego jeziorka.Krystaliczna woda odbijała mocno połyskujące moje oczy. Chyba.
Mówiłem że jestem ślepy co?
Zanurzyłem łeb w wodzie dla odświeżenia a potem zarzuciłem grzywą do tyłu. Zakaszlałem czując jak woda dostaje się do mojego nosa. Kichnąłem dodatkowo, kiedy to nagle usłyszałem czyjś głos za mną.
-...Na zdrowie.-
(Ktoś dokończy? ;D)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz